Po ciężkim tygodniu pracy marzymy, by ruszyć gdzieś w nieznane. Odpocząć, zrelaksować się, posmakować innej, regionalnej kuchni, pozwiedzać… Na weekendowe wypady często wybieramy miejsca niezbyt odległe od naszego domu i nie jest to kwestia przywiązania, ale czysto praktyczne podejście. Nie chcemy tracić na podróż zbyt wiele czasu z i tak, krótkiego weekendu. Mieszkając w Katowicach lub okolicach warto rozważyć weekend na ziemi raciborskiej. Podróż nie zajmie nam więcej niż półtorej godziny, a wrażenia z pobytu zapadną długo w pamięci.
Ziemia raciborska gwarantuje wachlarz wrażeń. Miłośnicy historii i architektury znajdą tu sporo zabytków, w tym również sakralnych. Amatorzy przyrody spokój odnajdą w Rezerwacie Przyrody Łężczok oraz na obszarze Natura 2000, koneserzy dobrego jedzenia posmakują wybornej dziczyzny „Pod Kasztanami” w Rudach oraz tradycyjnie warzonych piw z Browaru Zamkowego, który swój początek ma w średniowieczu. Poszukujący odnowy biologicznej zajrzeć mogą do Jankowic lub Leśnej Wioski SPA, albo do Aquaparku H2Ostróg. Doceniający tradycję i ginące zawody też znajdą tu coś dla siebie. Ziemia raciborska skrywa tak wiele skarbów, że warto zaplanować tu nie jeden, a kilka kolejnych weekendów.
Skansen Kolejki Wąskotorowej w Rudach
Rudy to pierwszy przystanek, który warto sobie zrobić wędrując po ziemi raciborskiej. Znajduje się tu stacja kolei wąskotorowej, której początki sięgają 1899 roku. Oddano wówczas do użytku linię wąskotorową prowadzącą z Gliwic przez Nieborowice o długości 23,51 km. Był to pierwszy etap projektu przewidującego doprowadzenie linii kolejowej aż do Raciborza. W 1901 r. tor kolejowy dotarł do miejscowości Paproć. Następnego roku oddano do eksploatacji dalszy odcinek z Paproci do Markowic Raciborskich. Ostatni fragment linii budowanej etapami doprowadzono w 1903 roku. Cała trasa z Gliwic do Raciborza przez Bojków, Nieborowice, Pilchowice, Stanice, Rudy, Szymocice, Nędzę i Babice liczyła łącznie 51 km. Kolej od początku istnienia cieszyła się wielkim zainteresowaniem. Był to bowiem najwygodniejszy środek komunikacji pasażerskiej na trasie Gliwice–Racibórz. Podróż normalnotorowym pociągiem osobowym, z konieczną przesiadką w Kędzierzynie trwała około 2 godzin i 20 minut.
Kolej wąskotorowa, mimo że czas jazdy miała porównywalny, to obsługiwała 10 miejscowości pozbawionych do tej pory sprawnej komunikacji. Do 1945 r. przewozy dochodziły do 700 000 osób w skali roku, natomiast w latach 1949-1963 nie spadały poniżej 1 miliona. Rekord zanotowano w 1954 r. kiedy przewieziono 1 834 400 pasażerów. W 1991 r. – ostatnim roku funkcjonowania regularnego ruchu pod szyldem PKP z usług tej kolei skorzystało 90 292 osób. Dzisiaj po dawnej kolei pozostał jedynie sześciokilometrowy odcinek ze Stanicy przez Rudy do Paproci i obiekty z układem torowym w Rudach. Główne budynki dworcowe na stacjach w Stanicy i Paproci po zniszczeniach, których doznały w 1945 r., nieudolnie odbudowane zatraciły swój dawny wygląd. Na stacji w Rudach budynek dworcowy także uległ zniszczeniu, a dzisiejszy obiekt posiada tylko oryginalne piwnice. Z hal postojowych dla taboru pozostała jedynie lokomotywownia, ale już z nowym, powojennym dachem.
Hala wagonowni została rozebrana w 1969 roku. Cała linia kolejowa z Gliwic do Raciborza Markowic została wpisana do wojewódzkiego rejestru zabytków i od 1 marca 1993 r. jest chroniona prawem. Stacja w Rudach została udostępniona do zwiedzania w 1994 r., a w tutejszym skansenie zgromadzono lokomotywy i wagony. Obiektami opiekowało się pierwotnie stowarzyszenie społeczne, obecnie zaś Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej. Oprócz zwiedzania skansenu atrakcją jest przejazd kolejką lub drezyną na zachowanym, parokilometrowym odcinku. Na terenie stacji znajduję się także park linowy, miejsce na grilla i ognisko oraz punkt gastronomiczny. Stacja w Rudach od 2006 roku znajduje się na śląskim Szlaku Zabytków Techniki.
Muzeum Kowalstwa w Bieńkowicach
Muzeum Kowalstwa to miejsce magiczne, które obowiązkowo należy odwiedzić. Przejeżdżając przez Bieńkowice koniecznie trzeba się zatrzymać, chociażby po to by wysłuchać historii miłosnej oraz stukotu młotów kowalskich. Jedno z drugim jest powiązane i tylko życie może pisać takie historie. Otóż początki tego miejsca, to początek szczęśliwej miłości Janka Sochy i jego wybranki z Bieńkowic.
Janek, który pochodził spod Krakowa, był żołnierzem armii Jana III Sobieskiego. Gdy wojska królewskie zmierzały w sierpniu 1673 r. pod Wiedeń, przechodząc przez te okolice i obozując pod Raciborzem, Janek poznał piękną dziewczynę z Bieńkowic. Młodzi zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Żołnierz złożył ślubowanie, że gdy przeżyje wojnę, weźmie swą wybrankę za żonę. Tak też się stało – po pokonaniu Turków w bitwie pod Wiedniem, Janek Socha powrócił i ożenił się ze swą wybranką. Ponieważ był kowalem, założył tutaj kuźnię. Fach przechodził z ojca na syna, a kolejnymi następcami byli: Andreas, Franz, Urban, Anton, Johan, Alois, Wilibald, Jan, Robert… Za czasów Johana – około połowy XIX w. – na miejscu pierwotnej, drewnianej kuźni, wzniesiono murowaną. Johan zapisał się zresztą w pamięci jako człowiek kochliwy, awanturniczy, a także… fałszerz.
Pomysłowy kowal, cierpiący na brak gotówki, a zarazem lubiący zabawić się w karczmie, zaczął w swej kuźni wybijać fałszywe monety. Bieńkowice słynęły z kowalstwa. W latach międzywojennych było tu siedem kuźni, obecnie działają dwie. Eksponaty, związane z kowalskimi tradycjami, zgromadzone zostały w muzeum urządzonym przez Jana Sochę, potomka i imiennika założyciela pierwszej bieńkowickiej kuźni. Dziś prócz urokliwej historii swoich przodków w Muzeum Kowalstwa pan Jan opowiada o mistrzowskich startach kowali w zawodach oraz o blaskach i cieniach zawodu.
Perełki Tworkowa
Tworków leży kilka kilometrów na południe od Raciborza, na lewym brzegu Odry, tuż przy granicy Polski z Republiką Czeską. Pierwsza wzmianka o Tworkowie pochodzi z drugiej połowy XIII wieku. Prawdopodobnie niedługo później wzniesiono tutaj kamienny zamek, którego monumentalne ruiny możemy oglądać do dziś. Zamek ten przebudowano w XVI wieku, w stylu renesansowym, a później był jeszcze wielokrotnie modernizowany. Spłonął w okresie międzywojennym i nie został już odbudowany.
Ruiny zamku można zwiedzać jedynie spacerując wokół budowli. Legenda głosi, że z zamku prowadzi tajemne przejście podziemne do kościółka św. Urbana. Czy jest tak rzeczywiście? Drugim miejscem w Tworkowie godnym odwiedzenia jest młyn z 1914 roku. Mieści się on nieopodal zamku, więc tym bardziej warto do niego zajrzeć. Dzisiejszy młyn wyposażony jest w napęd elektryczny , a zbudowano go na miejscu drewnianego młyna wodnego wzmiankowanego już w 1703 roku. Od dziesięciu pokoleń młyn jest królestwem przemiłej rodziny Pawlików. Po chwile obecną młyn świadczy swoje usługi, a dla turystów po wcześniejszym ustaleniu terminu organizowane są specjalne pokazy, polegające między innymi na uruchomieniu koła napędzanego wodą ze stawu.
Bogini Amonet powiedziała, ona będzie żyć
Weekend niestety szybko się kończy, a ziemia raciborska pełna jest miejsc niezwykłych i wyjątkowych. Nim jednak wrócimy do domu warto wysłuchać jeszcze jednej niewiarygodnej historii i odwiedzić Muzeum Raciborskie. Powodów tej wizyty jest wiele, jednak ten, rok rocznie ściąga tu turystów niemal z całej Polski. Otóż około 1860 roku pewien bogaty żydowski bankier odbył podróż do Egiptu. Z podróży przywiózł wiele podarków, między innymi ten dla swojej narzeczonej. Ukochana jednak go odrzuciła. Nie ma się co dziwić – był to bowiem kompletny pochówek Egipcjanki. Losy mumii od tego czasu były dość burzliwe.
Najpierw trafiła do gimnazjum w Raciborzu, potem do muzeum w Gliwicach, które nie chciało jej zwrócić, wreszcie z Berlina już na stałe trafiła ponownie do Raciborza. Tu podczas badań nad mumią ustalono, iż kobieta miała na imię Dżed-Amonet-ius-anach co oznacza: bogini Amonet powiedziała, ona będzie żyć. Kobieta zmarła młodo, w wieku około 20 lat. W Muzeum Raciborskim obejrzeć możemy stałą wystawę „W krainie Ozyrysa” prezentującą mumię, sarkofagi, bogato zdobiony kartonaż.
Najnowsze komentarze